We wrześniu wyruszyłyśmy na Cammino Materano (Droga do Matery), niedawno wytyczoną sieć szlaków we włoskiej Apulii (po włosku Puglii) i Bazylikacie wiodących do Matery, która w 2019 roku została ogłoszona Europejską Stolicą Kultury.
Cammino (Via Peuceta, Via Ellenica, Via Sveva, Via Dauna, Via Lucana) Materano jest próbą promocji regionu, który do tej pory przegrywał z turystycznymi gwiazdami Włoch jak Toskania, Trydent czy Wenecja.
My wybrałyśmy 6-dniowy fragment Via Ellenica (9-dniowa trasa od Alberobello do Matery) od miejscowości Massafra do Matery.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_04cfe1c4d3e7432a98797bd414796fc4~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_04cfe1c4d3e7432a98797bd414796fc4~mv2.jpg)
Nasz trasa (110 km):
dzień 1: Massafra - Mottola
dzień 2: Mottola - Castellaneta
dzień 3: Castellaneta - Laterza
dzień 4: Laterza - Ginosa
dzień 5: Ginosa- Montescaglioso
dzień 6: Montescaglioso - Matera
przylot i wylot: Bari, Bari-Massafra pociąg, Matera-Bari autobus.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_809b0b7f3cfe45738af7eb9fe37e6b2c~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_809b0b7f3cfe45738af7eb9fe37e6b2c~mv2.jpg)
Po bogatych, gęstych od zieleni, dzikich krajobrazach, spektakularnych widokach poprzednich wędrówek apulijski szlak wydawał się ubogi i mizerny. Płaski, nudny krajobraz, niekończące się gaje oliwne i winnice, które zachwycają na początku, ale nużą po dziesiątym kilometrze. Sucha, spalona ziemia, brak wody, czasami asfaltowe drogi, industrialne tereny, ruiny opuszczonych gospodarstw i tony śmieci wzdłuż szlaku: umywalki, szafy, skrzynki, fotele samochodowe, drut kolczasty.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_a970edb4649349fd90ab880af3c5b701~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_1307,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_a970edb4649349fd90ab880af3c5b701~mv2.jpg)
Nie ma tu dzikiego krajobrazu, szlak prowadzi przez pola uprawne, tereny mocno przetworzone przez człowieka. Do tego mimo połowy września 35-36 stopni w cieniu, rozgrzane powietrze utrudnia oddychanie, nie mówiąc o energicznym chodzeniu. Przykurzone, kolczaste rośliny, mało kolorów i zwierząt, towarzyszą nam tylko ptaki drapieżne i jaszczurki o piaskowym kolorze.
Swoistą metaforą tej drogi stał się najładniejszy – poza oleandrami – spotkany kwiat, noszący pieszczotliwą nazwę Cebuli cmentarnej (Urginia morska), używany do wytwarzania trutki na szczury. Na trasie nie spotykamy ludzi – czasami samotny traktorzysta spulchnia ziemię wokół oliwek lub napełnia zbiornik z wodą. Mijamy ogromne posiadłości za wysokimi murami albo opuszczone gospodarstwa. Nieco koloru dodają winnice starannie osłonione przed słońcem, o żółto-zielonych, różowych lub niemal czarnych kiściach.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_866524b5d4304427ad9d8d05972312fc~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_866524b5d4304427ad9d8d05972312fc~mv2.jpg)
Trudna to droga. Oferuje niewiele. Choć dzięki temu z każdym krokiem patrzymy uważniej, przenikliwiej. Rozróżniamy zapach rozmarynu czy eukaliptusa. Podnosimy głowę wypatrując nawołujących się kruków. Dotykamy chropowatych, fantazyjnych pni oliwek. Pochylamy się nad skałą z odciśniętą muszlą przegrzebka. Świat jest pełen małych cudów.
Pozbawione cienia monotonna ścieżka odkrywa jednak kilka niespodzianek - spotykamy pierwsze skalne kościoły - Chiese Rupestri. W okolicy jest ich 150, my widzimy dwa: Chiesa Rupestre di Sant’Angelo oraz Chiesa Rupestre di San Nicola. Pojawiają się nagle, bez specjalnych zapowiedzi, ot prosta tablica z nazwą kościoła - jeden tuż przy asfaltowej szosie, drugi ukryty w wąwozie, trzeba zboczyć ze szlaku, aby do niego dotrzeć - zostawiamy więc plecaki za kamiennym murkiem i przez chwilę cieszymy się lekkością marszu.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_e59715818cfb4a879dedebfe34dd695c~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_e59715818cfb4a879dedebfe34dd695c~mv2.jpg)
W wydrążonych w skale ciemnych kaplicach patrzą na nas wyraziste oczy w czarnych lub brązowych obwódkach, połyskują resztki złotych aureoli i miejscami zdumiewająco intensywne kolory szat świętych. Wizerunków jest dużo, nie tworzą spójnych kompozycji, widać, że powstawały w czasie. Mocno zniszczone malowidła Sant’Angelo i te lepiej zachowane San Nicola oglądamy przez kraty. Nie ma oświetlenia, przewodników, tablica informująca o nazwie kościoła, ławeczka, krata z prostą kłódką.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_78aa2550c0a74ba7ac7fb2c00c52fd64~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_78aa2550c0a74ba7ac7fb2c00c52fd64~mv2.jpg)
Rozmawiamy o tym jak dbano by o zabytek z XIII wieku w innych krajach, że byłaby kasa z biletami, sklepik, pamiątki.
Dopiero tutaj – na drewnianej ławeczce pod rozłożystym tamaryszkiem przy wejściu do Chiesa di San Nicola - czujemy czas. Starożytna Via Consolare, którą wędrujemy ożywa i przez chwilę jesteśmy częścią wielkiego tłumu pielgrzymów, wędrowców, kupców, rycerzy, mnichów.
Trzeciego dnia krajobraz zmienia się, faluje i doprowadza nas nad krawędź jednego z największych kanionów Europy ze ścianami o wysokości ponad 200 metrów - wąwozu Laterza w parku przyrody Terra delle Gravine.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_f0b511b4c64c45398e9b81f31f9bde67~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_f0b511b4c64c45398e9b81f31f9bde67~mv2.jpg)
Od tej chwili, choć nadal jest gorąco, męcząco – droga staje się bardziej dzika, a miasteczka coraz bardziej niezwykłe. Każdy wieczór przynosi nagrodę. Dzień wędrówki kończymy w kolejnym miasteczku, położonym na wzgórzu lub nad kanionem, niewielkim, niezbyt turystycznym, żyjącym swoim rytmem, obojętnym na przyzwyczajenia nielicznych przybyszów – życie zamiera tu wczesnym popołudniem, aby obudzić się o 20:00, gdy otwierają się restauracje, a mieszkańcy wychodzą na główne ulice.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_b8a4fc6f89824c3090fcde5ef3d59b58~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_1307,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_b8a4fc6f89824c3090fcde5ef3d59b58~mv2.jpg)
W Mottoli podziwiamy jak mieszkańcy starannie myją duże, białe płyty stromych ulic i niewielkich placów. Wypolerowane, śliskie, lśniące odbijają światło słońca.
Castallaneta chełpi się, że jest miejscem urodzenia Rudolfa Valentino. Knajpy i pensjonaty noszą jego imię, a na głównej ulicy stoi – dość nieudana – rzeźba przedstawiająca słynnego aktora. Trudno oprzeć się wrażeniu, że niekoniecznie o turystów tu chodzi, a miasto jest autentycznie dumne ze sławnego syna.
Do Laterzy docieramy o zmroku, ale dostrzegamy jej niezwykłe, przyprawiające o zawrót głowy położenie – przecięta głębokim wąwozem, wyrasta z niego i pnie się do góry.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_0229688458d34efaa2bc88260be6161f~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_0229688458d34efaa2bc88260be6161f~mv2.jpg)
Ginosa wita nas w opuszczonej, niezamieszkałej, jaskiniowej dzielnicy. W samotności oglądamy pierwsze skalne domy, jaskiniowe mieszkania.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_180cd9e4b9f54d4e95f8237cea9c8ae3~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_1307,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_180cd9e4b9f54d4e95f8237cea9c8ae3~mv2.jpg)
Montescaglioso na wysokim wzgórzu imponuje ilością placów i kościołów. Po zmroku docieramy do dużego opactwa. Dochodzimy do imponujących krużganków, na których grupa ludzi ćwiczy pozycje chyba krav magi pokrzykując bojowo. Pozostawione sobie dzieci biegają po dziedzińcu bawiąc się różnokolorowymi matami do jogi. Stare mury, przygaszone światło, różowe, żółte, pomarańczowe prostokąty mat… Opactwo nie jest martwym zabytkiem, muzeum – budynek żyje, otwiera się na nowe historie, drogi, doznania.
Od tej chwili zaczynamy czuć podniecenie bliskością celu, coraz bliżej Matery, jaka ona będzie? Myślimy, że nas rozczaruje. Czy może być wspanialsza niż białe kamienie Mottoli, rynek Castellanety, fantazyjnie położona Laterza, tajemnicza Ginosa, samotne na wysokim wzgórzu Montescaglioso?
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_d91715197b7c4e46a30847548ee20407~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_d91715197b7c4e46a30847548ee20407~mv2.jpg)
A jednak… Matera zapiera dech i gwałtownie burzy wszelką rezerwę i powątpiewanie! Jest królową, władczynią, miastem-miast, czarodziejką, która nie bierze jeńców. Jeden rzut oka na Sassi i stajesz się żarliwym wyznawcą. Mimo turystów i niewątpliwej komercjalizacji, anglojęzycznych napisów, przewodników z kolorowymi flagami. Matera i tak pozostaje dzika, archaiczna, pogańska, tajemnicza, niepokojąca. Położona nad zboczach wzgórz nad głębokimi wąwozami nie ma planu, granic, przypomina żywy organizm. Małe domki wyrastają jeden na drugim, uliczki plączą się i krzyżują, liczne schody prowadzą na inne poziomy miasta, ale czasem tylko do drzwi czyjegoś domu.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_ce7b8dd1b8984a3ea9728febfe4be26a~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_1307,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_ce7b8dd1b8984a3ea9728febfe4be26a~mv2.jpg)
To prawdziwy labirynt, w którym gubimy się, nie bez radości. Granica między naturalnym, a stworzonym jest tu zatarta, w budynkach często widać fragmenty surowej skały. Miasto jest dosłownie wykute w kamieniu. Jego skalne kościoły - Chiesa di Santa Maria di Idris, Santa Lucia alle Malve - to prawdziwe perły podziemnego miasta. W Chiesa San Pitro Barisano widzimy kamienne stale, w których sadzano zmarłych mnichów, aby mikroklimat miejsca poddał ich ciała mumifikacji - dopiero potem chowano ich na cmentarzu. Matera - biała w dzień, wieczorem jarzy się blaskiem niezliczonych świateł.
Matera była zwieńczeniem ale czy celem? Czy celem nie jest sama wędrówka? Dlaczego wędrujemy? Dla pięknych, pocztówkowych widoków, wyjątkowych wrażeń? Czy droga zawsze musi być piękna? Bez względu na to, czy wchodzimy na szlak, aby przewietrzyć głowę, odpocząć, wyzdrowieć, zmierzyć się z wyzwaniem, przeboleć stratę, znaleźć siebie czy szukać Boga… wartością jest sama droga, ścieżka. Wędrówka jest wspaniała nie pomimo trudów, ale właśnie dzięki nim. Zmęczenie, monotonia, wysiłek, ciężar plecaka, powolność… dają jedyne w swoim rodzaju doświadczenie: oderwania od spraw świata, a równocześnie możliwość zagłębienia w świat w wyjątkowy, niepowtarzalny sposób.
![](https://static.wixstatic.com/media/eef2ad_8c979ee939c14e4b841fb1bbcdf8b60d~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/eef2ad_8c979ee939c14e4b841fb1bbcdf8b60d~mv2.jpg)
Informacje praktyczne:
Kommentare